środa, 2 marca 2011

Recenzja tuszu Maybelline - Define A lash

   Dobry wieczór, środa mija i jak zwykle o tej porze przychodzę z nowym postem ;) 
Opowiem Wam troszkę o moim jak do tej pory ulubionym tuszu do rzęs:


   Według producenta jest to maskara wydłużająca rzęsy - według mnie także, ale oczywiście nie spodziewajmy się nie wiadomo jakiego wydłużenia ;) jednak pewne jest to, że jes to najlepsza silikonowa szczoteczka jaką do tej pory miałam okazję malować moje rzęski:) Ładnie podkreśla, pokrywa i rozdziela rzęsy-co ważne nie tworzy efektu pandy po paru godzinach.
  W moim przypadku również nie obędzie się bez zalotki, ciężko mi cokolwiek powiedzieć więcej jak Maskara ma się do rzęs bez podkręcania ich wcześniej..
  Kończąc ten wywód zaznaczam, że każdy ma inne włoski, a Maybelline Define A lash moim przypadł baaardzoooo do gustu :) i jeszcze coś ja osobiście nie lubię jednak efektu świeżego, ledwo co otwartego, mokrego tuszu- nigdy! więc jego stosowanie, przynosi zamierzony efekt dopiero po paru dniach.
Pozdrawiam serdecznie i mam nadzieję, że nie zanudziłam:*

3 komentarze:

  1. bardzo fajna, przydatna recenzja. Z tym mokrym tuszem mam podobnie, często czekam kilka dni, otwieram codziennie by trochę złapał powietrza i potem używam, lubię jak tusz jest gęsty i robi mi firanki a nie cienkie nóżki owada :D

    idaalia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dokładnie mam tam samo jak Ty! mokry tusz oznacza-ciezkosc na moich rzęsach i tym samym zalotkowanie nawet nie pomaga;P

    OdpowiedzUsuń
  3. hm, miałam ją kiedyś. Mam krótkie, cienkie i rzadkie rzęsy i od tuszu oczekuję pogrubienia. Defne-a-lash rzęsy rozczesywał, ale pogrubienia specjalnego nie było...:/

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...